niedziela, 25 listopada 2012

Marcepan


 

Wielkimi krokami zbliżają się święta. W związku z tym postanowiłam wypróbować przepis na marcepan domowej roboty. Marcepan to jest to co tygryski lubią najbardziej :) Nawet rzekłabym uwielbiają. Gdyby znalazła się na bezludnej wyspie to chciałbym mieć ze sobą jakąś dobrą książkę, pomidory, banany kukurydzę i marcepan :) Cóż za doborowe towarzystwo. Pewnie długo bym nie pożyła, ale co to by było za życie. Na marcepan znalazłam dwa przepisy, które mi się spodobały trochę je połączyłam i wyszedł trzeci :) całkiem dobry. Masa marcepanowa ma wiele zastosowań- do dekorowania, nadziewania, wycinania i oczywiście do bezpośredniego spożycia :) i co najważniejsze jest bardzo łatwa do przygotowania.


 SKŁADNIKI:

  • 250 g migdałów ( użyłam migdałów pokruszonych)
  • 250g cukru pudru
  • 1 łyżeczka aromatu migdałowego
  • 30-40 ml amaretto, rumu lub koniaku
  1. Jeśli migdały są nie obrane, trzeba najpierw włożyć do miski i zalać wrzącą wodą. Pozostawić na ok. 5 min. A następnie obrać ze skórki. Ponieważ ten etap jest najżmudniejszy, kupiłam migdały już obrane i posiekane :) 
  2. Następnie migdały trzeba porządnie zmielić. Migdały trzeba tak długo mielić, aż masa będzie gładka i da się ją zgniatać( powinna być lekko tłustawa) 
  3. Kolejno dodajemy cukier puder i alkohol oraz aromat migdałowy. Jeśli posiadamy dobry robot kuchenny, można to wszytko zmielić. Ja ugniatałam sama- lepszy ze mnie robot kuchenny niż ten sklepowy (choć nazywa się tak samo :) 
  4. Jeśli się wam uda to gotową masę można przechowywać w lodówce kilka tygodni.  
SMACZNEGO!


poniedziałek, 19 listopada 2012

Wielki konkurs ekologiczny

Zapraszamy do głosowania na prace konkursowe przedszkola naszej córki. Wystarczy, że w dniach 19-25.11.2012 wejdziecie na stronę http://www.buliba.pl/konkursy/wielki-konkurs-ekologiczny-2012/galeria.html  i po zalogowaniu wybierzecie zakładkę GALERIA. Następnie wpiszcie miasto Gliwice i klikajcie na prace przedszkola Happy Home. 












SERDECZNIE ZAPRASZAMY :)

czwartek, 15 listopada 2012

Sesja jesienno rodzinna

Nie jesteśmy przykładnymi blogerami, nie umieszczamy postów regularnie:) Jak to zwykle bywa w ciągu dnia jest milion innych spraw do załatwienia, a i tak ciągle za mało czasu. Nasza najmłodsza córka skończyła już miesiąc. Z tej okazji pstryknęłam jej zdjęcie 

Tak wygląda nasza mała pociecha w dni ukończenia miesiąca. Aktualnie zakładam, że co miesiąc pstryknę fotkę żeby zobaczyć jak bardzo się zmienia na przestrzeni pierwszych 2 lat. Póki co idzie mi dobrze, tylko posta zamieszczam trochę po czasie. Ale temat nie o ty lecz o sesji, którą wykonał nasz nadworny fotograf rodzinny- Konrad Dembowski. 
Będą jeszcze w ciąży zapragnęłam sesji brzuszkowo rodzinne, a że jesienią pogoda dopisywała, wybraliśmy się do Stolarzowic. Efekt pracy możecie podziwiać sami. 

 























czwartek, 25 października 2012

Poszewka CANADIAN SMOCKING

Przeglądając blogi o szyciu natknęłam się na interesującą technikę marszczenia tkanin, która pozawala nam uzyskać ciekawy efekt plecionki- CANADIAN SMOCKING. Zdjęcia gotowych produktów zrobił na mnie wrażenie i choć wydawały się pracochłonne ( i rzeczywiście tak było) postanowiłam spróbować. Bo kto jak kto, ale ja przecież mam mnóstwo wolnego czasu ;).


Żeby stworzyć takie cudeńko, potrzebujemy:
- oczywiście materiał (brałam co było pod ręką, gdyż nie byłam pewna efektu);
-papier, na którym narysujemy szablon;
-drut, którym zrobimy dziurki w naszym szablonie;
-marker lub kreda do materiału;
-szpilki, linijka i nici.

środa, 24 października 2012

Karafka

Poniżej przedstawiamy nasze kolejne dzieło :) Karafka z motorem  w komplecie z kieliszkami z okazji 50-tki.




















Jak zwykle limitowana edycja 1 komplet :)

poniedziałek, 1 października 2012

2+2 :)

Cześć. Jestem Ala. Co prawda nie mam jeszcze kota ale wszytko  się może zdarzyć, w końcu dopiero się pojawiłam.
Narazie cieszę się z takich banalnych rzeczy - mleka na każde zawołanie i suchej pieluchy.  Urodziłam się 30.09.2012 roku  w Katowicach. Ważyłam  4170 gram i miałam całe 57 cm


 Tata zaraz po urodzeniu pstrykał mi zdjęcia nad głową.
 Jak nauczę się mówić powiem mamie, żeby kupiła mu jakiś cichszy aparat. Koniecznie z lepszym obiektywem :)
Tatuś już się cieszy na myśl o ciągnięciu mnie w przyczepce w przyszłym roku :)

wtorek, 11 września 2012

Spływ kajakowy 2012


Nie bądź ciec, na spływ jedź. Takim to oto chwytliwym hasłem reklamuje AKT WATRA swoje wakacyjne spływy kajakowe. Jako, że cieciem nie jestem więc podjąłem wyzwanie. Entuzjazm, z jakim obwieściłem rodzince propozycje spędzenia wakacji spotkał się z dość sceptyczną miną Kasi, której kajaki kojarzyły się tylko z mokrym tyłkiem i wywrotkami. Na nic zdały się moje zapewnienia, że wywrotki nie będzie, a jedyny kontakt z woda będzie podczas mycia i dobrowolnych kąpieli, a jedyną wywrotkę jaką zaliczyłem na spływie była bardzo dawno temu , za lat mojej młodości (nie, wcale nie wtedy gdy po ziemi chodziły jeszcze dinozaury). Niemniej urok osobisty i ciągłe marudzenie
( z naciskiem na to drugie) zaowocowały zgodą na wyjazd kajakowy. Udało się zebrać więcej osób z dziećmi i spływ okazał się spływem rodzinnym.
Cieszyłem się bo w założeniu miał to być spływ lajtowy, bez specjalnego przemęczania się. Wiadomo małe dzieci, kobiety ciężarne, ludzie pierwszy raz na kajakach – trzeba uważać i nie przesadzać. Dopiero później miałem okazję przekonać się jak bardzo się myliłem….


Plan zakładał start na Rospudzie i dopłynięcie do Augustowa, a w zależności od czasu zakończenie spływu lub powiosłowania trochę dalej kanałem. W ostatniej niemalże chwili zmieniliśmy miejsce startu omijając najcięższy odcinek Rospudy i  zwodowaliśmy kajaki w miejscowości Bakałarzewo. 

Pierwszy dzień spływu poświęciliśmy na dowóz kajaków, odwiezienie przyczepy, rozlokowanie aut na trasie i powrót w miejsce wodowania. Operacja logistyczna na miarę lądowania w Normandii. Ale udało się. Kajaki i Spływowicze znaleźli się w jednym miejscu w jednym czasie. Spływ czas zacząć… i zakończyć na pierwszym jeziorku z polaną nadającą się na biwak. Wszyscy byli zmęczeni drogą więc nie było co się szarpać. Zaczniemy od jutra….

Doświadczenie wyniesione ze studenckich spływów podpowiadało mi, że wyśpię się, zjemy, poskładamy namioty i wypłyniemy ok. 12-13. Nie przewidziałem, że dzieci nie były na żadnym spływie studenckim i nie znały reguł na nich panujących. Ochoczo wstały z samego rana, tak, że ok. 10,30 byliśmy spakowani, pojedzeni i gotowi do wypłynięcia. I tak do końca spływu… Początkowo zakładaliśmy ok. 10 km dziennie z uwagi na dzieci. Jednak one okazały się na tyle dobrymi pasażerami że prawie podwoiliśmy dzienne dystanse. Momentami brakowało tylko bębenka do wybijania rytmu wiosłowania i galera pełną gębą.



Kajak pomimo swoich niewielkich rozmiarów pomieścił naszą trójkę (a w zasadzie 3,5 osoby) wraz z całym inwentarzem. Umiejętne upakowanie wszystkich bambetli pozwoliło na wygospodarowanie miejsca do spania dla Lenki, które ochoczo testowała każdego dnia. 

Do Augustowa dopłynęliśmy już po kilku dniach. Nocowaliśmy w ośrodku Szekla gdzie zostawiliśmy nasze auto. Po uzyskanie zgody na rozbicie namiotów, co wcale nie było takie proste, poszliśmy spać do pokoju :) . Okazało się, że w cenie namiotów otrzymamy pokój 8 osobowy . Bliskość łazienki z ciepłą wodą oraz zbliżająca się burza przekonały nas do słuszności wyboru tego noclegu.

Kolejny dzień poświęciliśmy na zwiedzanie Augustowa, przesuszenie namiotu, przepakowanie sakw i pozostawienie niepotrzebnych rzeczy w aucie.Po południu ruszyliśmy dalej kanałem Augustowskim w kierunku Biebrzy. 


Kanał Augustowski jest dość nudnym odcinkiem spływu. Proste odcinki i stojąca woda bardzo się dłuży, dlatego w pierwszym możliwym momencie odbiliśmy na Nettę. W ostatniej chwili dopłynęliśmy do miejsca biwaku i w trybie ekspresowym ewakuowaliśmy się na brzeg pod daszek. Resztę wieczoru spędziliśmy obserwując burzę i rozstawić namioty w przerwach między opadami.
 
Od następnego dnia, aż do końca spływu zaczęły się niesamowite upały. Piliśmy litry wody, kąpaliśmy się co chwila w rzece ale mimo to byliśmy wykończeni. W Dębowie w sklepie u Sołtysa zrobiliśmy zapasy wody pitnej i popłynęliśmy dalej . Spływ po Biebrzy w takim upale jest strasznie męczący. Brak drzew na brzegach, słaby nurt i jednostajny krajobraz powodował, że ten odcinek ciągnął się jak Moda na Sukces. 

Spływ zakończyliśmy w Dolistowie, skąd zawieźliśmy kajaki do bazy i pojechaliśmy po auta pozostawione w Augustowie. Gdyby nie upał i ograniczenia czasowe na pewno popłynęlibyśmy do Goniądza lub Osowca. Może następnym razem…

Podsumowując spływ bardzo udany a sama idea spływów rodzinnych bardzo trafiona. Lenka była najmłodszym uczestnikiem, ale dzięki pozostałym dziewczynom, które się z nią bawiły bardzo miło wspomina kajaki. Mam nadzieję ze w kolejnych latach jej zapał nie wygaśnie i uda się jeszcze gdzieś powiosłować. (w czwórkę będzie ciężko chyba że kupimy przegubowy kajak :) )






czwartek, 6 września 2012

SKALNE MIASTO I PRAGA sierpień 2012

Plan wyjazdu do Skalnego Miasta został podjęty dość spontanicznie. Ograniczenia czasowe i formalne nie pozwalały nam pojechać gdzieś dalej, a jednocześnie pogoda w  Polsce nie zachęcała do wyjazdów. Padło na Skalne Miasto w Czechach. A w zasadzie dwa miasta Teplice i  Adrspach położone blisko siebie i dogodnie połączone szlakiem pieszym.  

Cel naszej wyprawy zlokalizowany jest w niedalekiej odległości od granicy, więc od zwiedzającego, a w zasadzie od zasobności portfela zależy gdzie chce nocować. Wakacje a do tego długi weekend spowodowały, że wszystkie miejsca w pensjonatach były zajęte, więc zdecydowaliśmy się na noclegi na kempingu w miejscowości Bucnice http://www.autokemp.wz.cz/. 


Kemping zlokalizowany jest ok. 500 metrów od wejścia do Teplickich Skał i moim zdaniem jest bardzo dobrą i przy tym niedroga bazą wypadową w tym rejonie. Na kempingu można wynjąć domki 4-5 osobowe lub rozbić namiot.  Do dyspozycji gości jest kuchnia, łazienka z natryskami (na specjalne żetony kupowane w recepcji) Pozostaje także tradycyjny i niezawodny namiot

Zwiedzając Skalne Miasta nie należy nastawiać się na ciężką przeprawę i wymagający teren. Szlak jest płaski piaszczysty , często poprowadzony kładkami. Jedynym niebezpieczeństwem są wystając korzenie drzew i kamienie, o które można się potknąć podziwiając skały. Przy wejściu dostajemy mapkę z zaznaczonym szlakiem, oraz ciekawszymi formacjami skalnymi na trasie wędrówki.
Na rozgrzewkę zaczęliśmy od Adrspackich skał, przeszliśmy dookoła jeziorka a później zagłębiliśmy się między wysokie skały. W sezonie należy liczyć się z dużą ilością turystów indywidualnych oraz wycieczek, więc im wcześniej ruszymy tym mniej ludzi na szlaku. Dochodząc do wodospady mamy możliwość zejścia na szlak żółty prowadzący do Teplic lub zatoczyć koło i wrócić w pobliże startu. Wybraliśmy 2 opcje  i po niedługim marszu znaleźliśmy się przy naszym aucie (parking 100 koron/dzień) 

Ponieważ całe przejście zajęło nam ok. 3-4 godzin popołudnie spędziliśmy w oddalonym o około 20 km mieście Trutnov. Można pojechać na lody, coś zjeść lub przejść się deptakiem. Ewentualnie w przypadku gdy zapomnimy czegoś uzupełnić ekwipunek w tamtejszych sklepach turystycznych.
Kolejny dzień rozpoczęliśmy spacerem  w Teplickim Skalnym Mieście, żeby później żółtym szlakiem przejść do Adrspachu. 

W 2012 roku na szlaku wisiały kartki zakaz wejścia, wchodzisz na własną odpowiedzialność. Jak się okazało, było to sprytne zagranie gdyż drabinki i kładki były miejscami w opłakanym stanie i łatwo było się pośliznąć i upaść. A tak wszyscy są kryci, w końcu tabliczka wisiała. Z Adrspachu do Teplic można dostać się kolejką.  Bilet można nabyć w kasie na stacji lub u konduktora, który dysponował przenośnym terminalem do kart płatniczych (ech nasze PKP….) Późnym wieczorem ruszyliśmy do centrum Teplic, ale wszystko było pozamykane i mogliśmy tylko przejść się po mieście.

W informacji turystycznej w Trutnovie dowiedzieliśmy się o zoo i safari w miejscowości Dvur Kralove
 http://www.zoodvurkralove.cz/cs/   Ponieważ w planie byłą też Praga postanowiliśmy po drodze zwiedzić też tą atrakcje ( ku uciesze  Lenki). Zoo i safari okazało się fantastyczne. Na jednym bilecie wstępu można było wjechać własnym autem na teren safari i asfaltową drogą około 6 km jeździć między zwierzętami. W cenie biletu był także parking oraz wejście do klasycznego zoo z klatkami i wybiegami dla zwierząt. Zoo może nie największe ale bardzo ładnie zagospodarowane w dużymi wybiegami i atrakcjami. Moim zdaniem warto pojechać będąc w tamtym rejonie.

Wieczorem dojechaliśmy do Pragi. W Pradze największym problemem jest znaleźć tanią kwaterę blisko centrum z  możliwością pozostawienia samochodu. Tym razem postanowiliśmy zanocować w akademikach zlokalizowanych obok stadionu. http://www.noclegi-praga.cz/strahov/  Dostępna jest opcja rezerwacji elektronicznej. Dojazd autostradą od strony Brna jest dość łatwy i nie powinien nikomu sprawić problemów. Głównie jednak skusiła nas cena ok. 275 koron za osobę w pokoju 2 osobowym. Wiadomo luksusów nie ma ale w Pradze i tak cały dzień spędza się poza pokojem.  Dostać do centrum można się na dwa sposoby: autobusem i zieloną linią metra lub podejść do kolejki na wzgórzach Petrin i zjechać w dół prawie nad Wełtawę. Warto wspomnieć że w Pradze są bilety czasowe i warto zastanowić się nad zakupem na dłuższy czas w przypadku gdy chcemy zwiedzić miejsca od siebie oddalone.
Praga jak to Praga tłum turystów na głównych ulicach, wycieczki, handlarze pamiątkami i ogólny gwar. Wystarczy jednak przejść kawałek poza główny szlak wycieczkowy i jest cisza i spokój. Jak się okazało dzień, który spędziliśmy  w Pradze był  najcieplejszym dniem od 1943 roku. Kamienne uliczki tak nagrzały się od słońca, że nie było mowy o odpoczynku w cieniu.
Jedyne wytchnienie dawały sklepy z klimatyzacją i jeżdżące beczkowozy, które zraszały nagrzane kamienie.  Po jednym dniu morderczych upałów byliśmy tak zmęczeni, że następnego dnia ruszyliśmy do domu z samego rana, bez jak planowaliśmy na początku zwiedzania innej cześci miasta. Ale mając rozeznanie  w tańszych noclegach na pewno tam wrócimy.

Link do zdjęć Zdjęcia Czechy 2012













środa, 5 września 2012

TOREBKOWO

Wróciliśmy dopiero co z ostatniego urlopu we troje :). Już niedługo (choć zależy dla kogo) bo za miesiąc będzie nas już czwórka. Długi weekend spędziliśmy w Czechach, ale opis wyjazdu zostawiam mojemu kochanemu ;) mężowi. Jeszcze przed wyjazdem męczył mnie talent i torba lniana na zakupy, która nie miała żadnego nadruku.Więc wyszukaliśmy jakiś ciekawy wzór i tak oto powstała taka piękna torba na zakupy. 


 Natomiast jakiś czas temu uszyłam sobie torbę filcową. Najtrudniejszą sprawą okazały się uchwyty do torby. Kompletnie nie miałam pomysłu gdzie można takie kupić. Na szczęście z pomocą przyszedł stary sprawdzony lumpeks, w którym kupiłam jakąś starą tanią torebkę. Torebka generalnie jest pojemna. Biorąc jednak pod uwagę moje możliwości załadowania( zresztą chyba jak każdej kobiety) muszę pomyśleć nad wzmocnieniem.:) 


A na koniec już całkiem stara torebka, którą uszyłam z płótna żaglowego, zafarbowałam na turkusowo (chyba). Żeby ją trochę ożywić naszyłam bzyczka elektryczka :)
I to już tyle moich szaleństw torebkowych. Póki co oczywiście :)   

czwartek, 26 lipca 2012

KOSMETYKI DOMOWEJ ROBOTY

Właśnie ukończyłam produkcję pyłu musującego grejpfrutowo- cynamonowego  do kąpieli. O rany pachnie bosko, aż chciało się zjeść. Powstrzymałam się jednak i zaraz napuszczam wody do kąpieli i wrzucam musujący pył. Przepis znalazłam na stronie Lawendowego Domu, którą serdecznie polecam.


Otóż do produkcji słoiczka wcale nie małego potrzebne nam będą:


100g sody oczyszczonej
50g kwasku cytrynowego
50g mleka w proszku
2 łyżki oleju winogronowego lub jakiegokolwiek( w oryginale jest olej ze słodkich migdałów)
Łyżeczka cynamonu (ja walnęłam całą łyżkę bo nie doczytałam, ale nie ma znaczenia, kwestia gustu)
12 kropli olejku grejpfrutowego (albo pomarańczowego lub cytrynowego)
3 krople olejku cynamonowego


 Sodę, kwasek cytrynowy, mleko w proszku i cynamon wsypać do blendera, dokładnie wymieszać. Dodać olej  i olejki eteryczne. Mieszać do momentu, aż składniki się połączą i nie będzie widać grudek. Można dodać łyżeczkę wody.I gotowe, a teraz zapraszam do kąpieli :)

niedziela, 22 lipca 2012

MASA SOLNA

Składniki:
szklanka soli
szklanka mąki pszennej
3 łyżki mąki ziemniaczanej
łyżka cukru
pół szklanki wody
2 łyżki oleju

Do miski wsyp sól, mąką pszenną i ziemniaczaną oraz cukier. Dodaj wodę oraz dwie łyżki oleju i dokładnie zagnieć ciasto. Potem rozwałkować i można tworzyć. Ogranicza nas tylko nasza wyobraźnia :)
Wykonane dzieła wkładamy do piekarnika nagrzanego do 50-70 stopni na około 2-3 godzinki i gotowe. Wykonane dzieła można pomalować lub ozdobić według uznania :)

czwartek, 19 lipca 2012

KREDA DOMOWEJ ROBOTY

Ostatnio przygotowując się do zajęć z dzieciakami w ramach tzw. akcji "Lato w mieście" znalazłam przepis na wykonanie kredy. Oczywiście razem z Leną sprawdziłyśmy czy przepis jest coś wart. I jak się po raz  kolejny okazało, jeśli możesz coś  kupić w sklepie, to na pewno możesz zrobić to sam  z takim samy a nawet lepszym rezultatem. Trochę się przy tym nabrudziło w kuchni, dłonie do dziś mają lekko niebieską barwę, ale co tam.
Nie nudzę i przechodzę do rzeczy. Co jest potrzebne do wykonania kredy-a no nie wiele.
MATERIAŁY: 
  • Rolki po papierze toaletowym,
  • Nożyczki,
  • Taśma klejąca,
  • Papier woskowy,(ponieważ pani w sklepie plastycznym nie wiedziała co to jest skorzystałyśmy z kalki, która tak sądzę, w swojej strukturze jest lekko woskowa. W każdym razie chodzi o to żeby rolki po papierze nie przywarły do kredy)
  • Mały pojemnik,
  • ¾ szklanki ciepłej wody,
  • 1 ½ szklanki gipsu modelarskiego,
  • 2-3 łyżeczki farby tempera, albo barwników spożywczych. Farby mogą być w proszku albo z tubki. Myślę że od biedy mogą też być zwykłe pigmenty malarskie.
 Przygotuj sobie rolki po papierze.
Jeden z końców każdej rolki zaklej taśmą klejącą.
Z papieru woskowego wytnij prostokąty wyższe od rolek, 
zwiń je w rulony i wyłóż nimi rolki
Wypełnij swój pojemnik ciepłą wodą. Dodaj do niej gips i dokładnie wymieszaj. Musisz się śpieszyć, ponieważ gips zacznie twardnieć w przeciągu 20-30 minut. Jeśli chodzi o ilość wody i konsystencję gipsu to wypróbowałyśmy dwie wersję- na gęsto i na rzadko.Na gęsto szybciej schnie, ale źle się wkłada do rolki. A na rzadko schnie trochę dłużej, ale za to łatwiej wypełnić rolkę. Następnie dodaj wybrany kolor farby i wymieszaj wszystko bardzo dokładnie. Potem wypełnij dokładnie rolki po papierze. Ostaw rolkę, aby gips zastygł. Jeśli chodzi o twardość to zastyga dość szybko ok. 30 min. My po godzinie pozbyłyśmy się rolek, żeby szybciej wysechł. Jednak nie dało się nim jeszcze rysować. Całkowite wyschnięcie może to potrwać nawet 3 dni. Po tym czasie, kreda gotowa. Możesz z powodzeniem udać się na podwórko i coś namalować.
Kredą rysuje się super i po tablicy i po ulicy :) A ile radości z samodzielnego wykonania. Jedynym minusem tej kredy jest wielkość. Szukamy jakiejś alternatywy dla rolek po papierze, jak znajdziemy damy znać. 

piątek, 22 czerwca 2012

KARAFKI URODZINOWE



Mieliśmy małe problemy z hasłem do konta :) gdzieś się zawieruszyło i nie bardzo szły nam próby odzyskania :) Na szczęście się w końcu udało. Mamy kolejne perełki do zaprezentowania nad którymi ostatnio pracowaliśmy w pocie czoła. Otóż sąsiadka mojej mamy zleciła nam wykonanie karafki i kompletu kieliszków z okazji 55 urodzin. A jak wyszła :) Proszę bardzo.
















A to kolejna karafka, którą "popełniliśmy" z okazji 50 rocznicy urodzin mojego wujka. Bardzo mu się spodobała, nam zresztą też.




poniedziałek, 23 stycznia 2012

PLASTELINA

Trochę pracujemy nad kartkami walentynkowymi więc czasu ciągle brak żeby powrzucać trochę naszych rękodzieł :) ale w między czasie wrzucam przepis na rewelacyjną plasteliną domowej roboty, w dotyku bardzo podobna do sklepowej i dość drogiej ciastoliny. 

poniedziałek, 16 stycznia 2012

STARTUJEMY

Zaczynamy pisać bloga trochę o naszych robótkach, trochę o naszych wyprawach tych bliższych i tych dalszych, trochę o ekologi. Z lekką nutką dekadencji :) szczyptą pierzu i wanilii :). Zapraszamy!